„Nauka to czary, które naprawdę działają” 

Kurt Vonegut – Kocia Kołyska

 

W obliczu śmierci, nauka zbyt długo nie miała zbyt wiele do zaoferowania szukającym strawy duchowej. Tkwiła bowiem niczym pisklę w jajku, otoczone, niezbyt grubą, aczkolwiek twardą skorupą pierwotnych wierzeń.

U progu czwartej rewolucji przemysłowej, przebiła chitynowy pancerzyk, odrzuciła okowy ograniczeń, rozpostarła skrzydła, po czym wzniosła się ku chmurom pytań fundamentalnych. Odpowiedzi, nawet na ich uproszczone wersje ciągle pozostawały poza zasięgiem religii, jednak nauka, radziła sobie całkiem nieźle.

Wyjaśniła zjawiska wcześniej niewytłumaczalne, malowane niby to boskim pędzlem jak: zaćmienia Pańskiego oblicza (okultacje), istotę symbolu Boskiego Miłosierdzia (tęcza - czyli optyczne zjawisko dyspresji światła), drogi astrologicznych wędrowców na sklepieniu niebieskim (trajektorie planet w ekliptyce) zgoła odmienne od tych biblijnych, samoistne stworzenie protobudulca organizmów żywych (abiotyczna synteza pierwszych aminokwasów i węglowodorów, Stanleya Millera), strukturę przestrzeni niebieskich, wcześniej zarezerwowanych wyłącznie dla Najwyższego (próżnia, newtonowska przestrzeń absolutna, einsteinowska czasoprzestrzeń).

Boskości nie pozostało zbyt dużo miejsca. Dzisiaj doszukiwać jej się można wyłącznie poniżej tzw. długości, ale i również poza czasem Plancka, co właściwie prowadzi do paradoksu jej istnienia, które musi być osadzone w czasie, aby spełnić boolowski warunek prawdy.

Religia natomiast, do czego zaczyna się przychylać coraz większa liczba naukowców była niczym innym jak chwilowym rusztowaniem, memetycznym programem, oferującym zestaw informacji przydatny na wczesnym etapie ewolucji. Przez naukę, została jednak odarta z szat prawdy, niczym Jezus w trakcie Drogi Krzyżowej.

Nauka ujarzmiła pewne układy wcześniej nieprzewidywalne, wykształciła możliwości kontroli nad zjawiskami dotychczas postrzeganymi za niesterowalne, niemożliwe czyni możliwym w swoich aktualnych granicach. Nawet w sprawach czysto duchowych, zyskuje przewagę nad religią, oferując cel (wyższość nieodległości jego realizacji w czasie), motywację (dzięki ekonomii pieniądza czasami o powalającej mocy), misję (niejednolitość rodzajów, każdy ma swoją). Przychodzi z pomocą w obliczu emocjonalnej deregulacji powstałej w wyniku strachu (farmacja), bólu (fizjoterapia), zwątpienia (psychoanaliza), cierpienia (psychologia wraz z psychiatrią) czy nawet w potrzebie duchowej nirwany bądź szczypty mistycyzmu (dysocjanty jak np. salwinoryna).

Badania naukowe ostatnich lat, wykazały możliwość rozpoczęcia dyskursu naukowego i zaproponowania opisu tego co niezwykle ulotne i swoiście głębokie, mianowicie „świadomości” w różnych jej aspektach (np. w korelacji do śmierci), zaprzęgając do tego rozwijające się prężnie najnowsze teorie naukowe (kwantowa teoria pola czy teoria chaosu połączona np. z teorią informacji).

Niematerialność pojmowana konserwatywnie odchodzi w zapomnienie, jednocześnie dając pierwszeństwo naukowemu doświadczeniu w badaniu strumienia świadomości. Potrzeby duchowe zaczynamy postrzegać odmiennie, diabelskie zło wypiera udowodniony już u naczelnych altruizm, a dobro, nie płynie z pobudek moralnych, tylko jest wynikiem sprzężenia zwrotnego splątanych umysłów.

Wydaje się więc być, jeśli nie pewne, to bardzo prawdopodobne, że nauka kiedyś udowodni to co nieudowadnialne, zepchnie religię ze swej ścieżki, którą podąża, odkryje prawdę, a prawda nas wyzwoli. Nasza zaś śmierć będzie entropią ostateczną, nurzającą się głęboko w zupie kwantowo-informacyjnej.

Pytanie, czy nasza rozproszona transcendentalna jaźń, świadomie spostrzeże boskość, jakkolwiek przypominającą jedną z wielu jej reprezentacji w różnych religiach, pozostaje nadal otwarte.

 

 

Dopisek autora: Artykuł stworzony niegdyś na potrzeby polemiki autorskiej w odpowiedzi na pewne tezy religijne w debacie prywatnej. Tutaj tak dla rozluźnienia po prostu do poczytania a właściwie dla zarchwizowania cyfrowego. Pozdrawiam K.Sz.